1. Wstęp i najmłodsze lata

Mamy dziś 20 stycznia 1982 roku. Rozpoczął się parę dni temu drugi miesiąc stanu wojennego w Polsce [wprowadzonego 13 grudnia 1981 roku]. Czas, w którym trudno jest prowadzić właściwą działalność, którą dotąd prowadziłem – konsultacje, posiedzenia, spotkania [dotyczące balneologii *), nauki o wodach leczniczych], w tej chwili uniemożliwione – postanowiłem poświęcić nagraniu garści wspomnień z mojego życia i przekazać je w ten sposób moim wnukom.
Parokrotnie proponowano mi, abym moje wspomnienia, dość barwne, dość długiego życia liczącego [wówczas] prawie 76 lat, spisał. No, niestety, dotąd czasu na to nie było. Jedyna rzecz, którą dotąd zrobiłem to rozpoczęcie, a właściwie doprowadzenie do połowy, pamiętnika z mojego pobytu w Indiach jako eksperta ONZ. Ale to będzie także przedmiotem krótkiej pogadanki w ramach tego zestawu wspomnień.
Dla porządku przypomnę, że urodziłem się w Rymanowie Zdroju w dniu 30 maja 1906 roku, jako syn najstarszy z drugiego małżeństwa Jana Potockiego i Marii z Szajerów. Moje starsze rodzeństwo z pierwszego małżeństwa mojego ojca z Różą Wodzicką składało się wówczas z najstarszej córki Teresy, niestety zaginionej czy zmarłej w Samarkandzie w czasie ostatniej wojny, Aleksandra o 10 lat ode mnie starszego i Jadwigi, która już również nie żyje. **)

Jakie są moje najdawniejsze wspomnienia z lat dziecinnych? Otóż przypominam sobie, że stałem na żwirze boso w namiocie fotografa, który miał zrobić moje zdjęcie, które do dziś dnia posiadam – a przypuszczalnie miałem wtedy jakieś lat 3,5 [czyli mógł to być rok 1909-1910] – zafascynowany motocyklem, bardzo starym motocyklem, z przyczepką, który stał przed tym namiotem, a należał do fotografa. I pamiętam jeszcze, że przyczepka była wyplatana z takiego jakiegoś materiału podobnego do łoziny.

Motocykl z przyczepką obudowaną wikliną, z około 1910 roku.
Ten motocykl mógł wyglądać mniej więcej tak...

Inne jeszcze, bardzo wczesne, wspomnienie gdy miałem lat zapewne 5 [rok 1911?], to wspomnienie z podróży z moim ojcem i matką, siostrą mojej matki - ciocią Krajewską, i starszym rodzeństwem nad Adriatyk, do dzisiejszej [w czasie nagrywania tego tekstu] Jugosławii. Był to kraj należący wówczas do monarchii austrowęgierskiej, podobnie jak Galicja, w której mieszkaliśmy. Toteż nie było trudności natury paszportowej czy jakiejś wizowej i można było w każdej chwili tam wjechać. Przyjechaliśmy najpierw do Budapesztu, gdzie z braku miejsca w hotelu ja nocowałem na kanapce u fryzjera. I rzecz zabawna, do dziś pamiętam zapach jakiejś brylantyny czy jakichś innych rzeczy używanych do włosów. No i bardzo nieprzyjemna rzecz, noc spędzona na niewygodnej kanapce. A potem podziwianie z niesłychanym entuzjazmem statków, które płynąc po Dunaju i podpływając pod mosty kładły na sobie kominy. Statki, jak wiadomo, wówczas posiadały kominy wysokie, napędzane były przy pomocy kotłów parowych, więc trzeba było dobrego spalania, te statki podpływając pod mosty kładły kominy jak gdyby na swoim grzbiecie. To mnie zupełnie zafascynowało.

A potem wspomnienia z ówczesnej Arakuzy, z kilku jeszcze miejscowości nad Adriatykiem. Przepiękne krajobrazy. Zamek czy pałac Miramare, w którym z daleka obserwowaliśmy śniadanie arcyksięcia austriackiego przy stoliczku w parku. Obserwowaliśmy to zza kraty, która oddzielała teren parku od wsi czy miasteczka gdzie to się znajdowało. No i temu podobne wspomnienia.

Zamek Miramare, około roku 1880.
Zamek Miramare, leżący obecnie w północno-wschdnich Włoszech, około roku 1880.

A następnie powrót przez Wiedeń. We Wiedniu utkwiła mi w pamięci nieprzyjemna sprawa, mianowicie ojciec zaprowadził nas na obiad do znanej, popularnej restauracji Rathauskeller pod Ratuszem Wiedeńskim, gdzie stał pięknie nakryty stół z białym ogromnym obrusem, gdzieśmy wszyscy siedzieli wkoło, a ojciec mój zamówił sobie piwo ciemne w wysokiej wąskiej szklaneczce. Ja przez nieuwagę potrąciłem szklaneczkę, piwo wylało się na stół robiąc olbrzymią plamę brązową na śnieżnobiałym wykrochmalonym obrusie. Moja rozpacz nie znała granic. Ze łzami w oczach słuchałem wymówek kelnera, który po niemiecku oświadczył, że będę musiał pójść i pocałować praczkę w rękę, żeby ją przeprosić za taką szkodę wyrządzoną. Było to dla mnie druzgocące.

Główna sala jadalna restauracji Rathauskeller pod Ratuszem Wiedeńskim w roku 1899.
Tak wyglądała w roku 1899 główna sala jadalna restauracji Rathauskeller pod Ratuszem Wiedeńskim.

Pamiętam jeszcze powrót do Polski w bardzo brzydki deszczowy dzień i przesiadanie z pociągu na pociąg w strugach deszczu. I jeszcze jak dziś pamiętam głos sprzedawczyni czy sprzedawcy, który przed pociągiem wołał „kiełobasa, kanapki, oranżada, piwo”.

Pociąg Kolei Wiedeńskiej w 1913 roku.
Tak wyglądał w 1913 roku pociąg Kolei Wiedeńskiej.

Lata wczesnego dzieciństwa upływały mi wśród miłości rodziców i rodzeństwa, wśród spacerów, wycieczek w najbliższą i dalszą okolicę, jazdy samochodami, a było ich wtedy dwa w naszym domu, a potem trzy. I tak miło płynął czas.

Następny rozdział: 2. Pożar i odbudowa Łazienek w Rymanowie Zdroju
________________________________

*) Balneologia (z łac.: balneum - łaźnia, z gr.: lógos - słowo, nauka) – jedna z najstarszych dziedzin medycyny uzdrowiskowej zajmująca się badaniem właściwości leczniczych wód podziemnych i borowin oraz zastosowaniem ich w lecznictwie, zwłaszcza terapii chorób przewlekłych.

**) Więcej informacji o genealogii najbliższej rodziny na stronach Sejm-Wielki.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz